"Trzecia osoba" Małgorzata Hayles


"Wyobraziła sobie swoje ciało, jakby było luźną aranżacją pikseli, w którą za chwilę przemieni je aparat. Być może na zdjęciu widać będzie pustynny krajobraz, a może gałąź drzewa. A może będzie tam osoba. Nie ta, którą widzi ona, kiedy patrzy w lustro, ale ta, którą widzą inni." 

Przedstawiam dziś książkę, którą czytałam dwa razy i wydaje mi się prawdopodobne, że za kilka lat przeczytam ją po raz trzeci, bo ta lektura przypomina mi, jak bardzo kocham czytać i dlaczego to robię. Małgorzata Hayles jest jedną z moich ulubionych autorek, czytałam też jej inne książki. "Trzecia osoba" różni się jednak od pozostałych powieści. Jest w tej prozie jakaś tajemnica, która mnie przyciąga. I choć, nie jest to fantastyka, emocje rozgrywają się na poziomie niemal metafizycznym, jakby jawa pomieszała się ze snem. To tak, jakby nic nie działo się naprawdę, choć opisane jest tak mistrzowsko prawdziwie. 

"Zanim stanęła w oknie" jest debiutem literackim Jerzego. Po sukcesie pierwszej książki walczy on z kryzysem twórczym. Pisarz, który tak bardzo pisać chce, męczy się przeokrutnie, nie mogąc stworzyć nawet wstępnego zarysu fabuły. Próby spłodzenia swojej drugiej powieści pochłaniają go bez reszty, co zauważa jego żona Alicja. Ona również posiada wrażliwą, artystyczną duszę. Jej wielką pasją jest fotografia, którą kocha całym sercem. Wydaje się, że ani Alicja, ani nikt inny nie jest w stanie pomóc Jerzemu przezwyciężyć jego twórczą niemoc. Tylko on jeden może ożywić swoich bohaterów, wlać w nich emocje, naznaczyć ich nieszczęściem lub radością i  zamknąć ich istnienie ramach misternie utkanej fabuły. Czy na pewno nikt, absolutnie nikt, nie może pomóc Jerzemu na nowo zacząć pisać?  

Pewnego dnia, w progu mieszkania tej pary, staje kobieta, która wydaje się Jerzemu znajoma. Przedstawia się jako bohaterka jego debiutanckiej powieści. To przecież niemożliwe - podpowiada pisarzowi umysł, ale Barbara (bo tak ma na imię postać) ma dowody potwierdzające jej tożsamość. W dodatku kobieta uparcie twierdzi, że jej los jest ściśle zależny od tworzonej przez niego prozy. Zabawne? Głupie? A może przerażające? Z pewnością nietypowe i dlatego, tak bardzo ciekawe. Uwielbiam ten rodzaj napięcia w książkach, który sprawia, że nie sposób przerwać czytania. Nie wiemy już, co jest prawdą, a co jedynie wyobrażeniem o niej. Czy to już szaleństwo, czy może los daje autorowi niezwykłą szansę, która ma się już nigdy nie powtórzyć? 

Koniec zaskakuje czytelnika i udowadnia, że życie każdego z nas nie jest czarno - białe. Tak naprawdę, to my sami jesteśmy głównymi bohaterami naszych powieści, to my kreujemy otaczającą nas rzeczywistość. 

To także powieść o tym, jak wielką moc ma literatura i jak bardzo oddziałuje na nas słowo pisane. Może zranić albo uleczyć. Kształtować nas, a nawet budować naszą postać na nowo - tworzyć nas, tak jak pisarz tworzy swoich literackich bohaterów. Pisanie to zatem odpowiedzialność i nawiązanie specyficznej relacji z odbiorcą.  

Drodzy Pisarze, piszcie więc swoje dzieła rozważnie i czule, bo słowo ma wielką siłę, może być też niebezpieczne.