"KRÓLESTWO" SZCZEPAN TWARDOCH

Przerażająca. Ten przymiotnik pierwszy przychodzi mi na myśl, kiedy myślę o książce "Królestwo" Szczepana Twardocha. Pod optymistycznie różową okładką, kryje się bowiem historia czarna, jak więzienna kawa. Czytałam to dzieło, leżąc na jednej z nadmorskich plaż. Pomimo panującego upału, po plecach przebiegał mi lodowaty dreszcz. Już po pierwszych kilkudziesięciu stronach przerwałam lekturę, aby zanurzyć się w morskiej wodzie i zmyć z siebie niepokój, wywoływany w moim ciele każdą kolejną stroną.  

Szczepan Twardoch doskonale przedstawił procesy społeczne, jakie zachodzą w czasie wojny. Pokazał, jak w niekontrolowany sposób przesuwają się etyczne granice. Odtąd gwałt przestaje być złem, a wręcz aktem łaski, bo przecież mógł zabić, a tego nie zrobił -  pożyczył tylko ciało, to dobry człowiek jest... Nie ma pojęcia "kradzież" jest walka o pożywienie. Już nie istnieje słowo "zabijanie" jest ratowanie siebie i rodziny lub wypełnianie rozkazów. W tej grze ze śmiercią, nie czas na szukanie sensu ani na obwinianie. Wygranym jest ten, kto żyje. To przecież takie proste. Reszta nie ma znaczenia. 

I właśnie w tym przewartościowanym wojną świecie, Ryfka na swych barkach prowadzi schorowanego i wygłodzonego Jakuba Szapiro, niegdyś wielkiego ,,króla" Warszawy. Oceniamy tę postać kobiecą jako bezkompromisową i silną, ale retrospekcje zawarte w jej narracji, uzmysłowią nam, że nie zawsze tak było. Poniewierana, wykorzystywana i tłamszona, nigdy tak naprawdę nie zaznała wolności. Wojna, niosąca ze sobą ogrom cierpienia, paradoksalnie dała Ryfce poczucie własnej sprawczości. Odtąd nie jest już nikomu podległa i to sprawiło, że pomimo bólu i głodu, jest bardziej decyzyjna i wolna niż kiedykolwiek wcześniej. Były bokser staje się zupełnie zależny od utrzymującej go przy życiu kobiety. Zaakcentowanie w książce tego elementu feministycznej siły, zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Tym bardziej, że w literaturze wojennej, kobiety częściej przedstawiane są jako bezbronne ofiary, niż dumne wojowniczki z bronią u boku.   

Czytałam kiedyś opinię, że w powieści "Królestwo" fragmenty erotyczne są zbyt komercyjne i widowiskowe, jakby były doklejone do całości. Moim zdaniem, napisane są w niezwykle literacki sposób i idealnie wplecione w treść rozdziałów. Jednak przede wszystkim obrazują, że ludzie żyjąc przez wiele lat w stanie permanentnego wycieńczenia organizmu, będący nieustannie na granicy życia i śmierci, dalej pozostają ludźmi, z całym swym bagażem cielesności, fizjologii i psychiki. Powieść ogołocona z tej subtelnej materii byłaby w mojej ocenie po prostu uboższa.  

Oprócz narracji Ryfki, słuchamy także opowieści Dawida - syna sławnego Szapiro. Bohater pełen wewnętrznych blizn niezłomnie walczy z niemieckim wrogiem, choć tak naprawdę jego największym przeciwnikiem jest nagromadzony w nim przez lata żal do ojca i nieukojony ból po stracie matki i brata. 

Ryfka i Dawid to dwójka narratorów "Królestwa", których losy stanowią ramę całej książki. Wewnątrz tej literackiej konstrukcji nie brakuje wspaniale wykreowanych bohaterów drugoplanowych. Ich dramaty trudno mi wyrzucić z pamięci. I choć rozdziały nie ociekają krwią, to uwierzcie mi na słowo, że tak sugestywne opisy odbierającego zmysły głodu lub sytuacji, w której rodzic żegna swoje umierające z wycieńczenia dzieci, mogą oddziaływać na nas znacznie bardziej, niż niejedna krwawa scena walki.

Genialna książka. Polecam Wam serdecznie tę historię o strachu, śmierci i miłości, z których ta trzecia wydaje się być najsilniejsza.