Boicie się czasem?

Ja tak, a wachlarz moich strachów jest bogaty. Od mikrolęków, kiedy obserwuję swoje dzieci zjeżdżające z prędkością światła na sankach z leśnej górki lub sięgające zuchwale po kubek z niemal wrzącą herbatą.  Po strach znacznie dotkliwszy i długotrwały, jak choćby ten spowodowany trwającą pandemią, czy też obecną sytuacją za naszą polską granicą. Na co dzień trzymam te lęki pod kluczem, ulokowane gdzieś poza listą codziennych, rutynowych zadań. Zdarza się jednak, że zostają one obudzone przez świat, który przestaje być przyjazny.

Lęk jest naturalny i potrzebny. Chroni nas przed wpakowaniem się w kłopoty, ratuje nas od złego. Sprawia, że zakuwamy jak wariaci wieczorami przed ważnym egzaminem. Mobilizuje nas do większego skupienia przed planowanym wystąpieniem publicznym. Dzięki niemu, wciskamy dziecku na głowę kask, zanim wypuścimy je w łyżwach na lodowisko. 

Bywa jednak, że stan ogólnego niepokoju utrzymuje się w nas dłużej, obniżając komfort życia i niszcząc nam zdrowie. Lęk przeistacza się w zaburzenie, paraliżuje człowieka, budując mur między nim, a światem. Nieustanne poczucie zagrożenia, zmniejsza skuteczność działania systemu immunologicznego. To powoduje, że człowiek staje się mniej odporny na infekcje i zakażenia. Udowodniły to chociażby badania Cohena z 1991 i 1993 r. 

Stan niepokoju nawiedza nas, w wyniku życiowych doświadczeń. Zdarza się, że zostaje zaszczepiony w człowieku już na etapie dzieciństwa. To z rodzinnego domu czerpiemy wiedzę, jak wygląda świat i czego możemy się w przyszłości spodziewać. Osoby, wychowywane w oparciu o zasadę, że najbezpieczniej jest się dopasować do innych, nie zdradzać swojej indywidualności, często odczuwają strach przed życiem na własnych zasadach. 

Jeśli dziecko doznaje zranienia, powinno milczeć, nie dopuszczać do konfliktów. Taka retoryka powoduje, że emocje uznawane społecznie za negatywne, na przykład złość, czy smutek są ukrywane, czego efektem jest podwyższony poziom lęku. Dodatkowo wygórowane oczekiwania, jakie pokładają w dzieciach rodzice, mogą skutkować tym, że w przyszłości mogą one, już jako dorośli, odczuwać obawę o to, że nie wypełniły należycie planów, jakie względem nich poczyniono. Wtedy, boją się nawet najmniejszej porażki, nie radzą sobie z codziennymi wyzwaniami. 

Przyczyn lęku jest oczywiście znacznie więcej. Powyżej tylko przykładowe, niemniej warto genezy własnych obaw poszukać nie tylko w teraźniejszości, ale także w swojej przeszłości. 

Jeśli doświadczacie obecnie lęku, który utrudnia Wam funkcjonowanie, zatrzymajcie się na chwilę i złapcie oddech. Dajcie sobie przyzwolenie na bycie nieidealnym, a nawet na bycie przez jakiś czas kompletnie do dupy. Serio, świat się bez Was nie zawali. A potem pędźcie dalej silniejsi i niezwyciężeni. Czasem trzeba się rozpaść, aby poskładać się na nowo, z najlepszych elementów tej indywidualnej, nietuzinkowej mozaiki. 

Nie lubię porad w stylu: sport, zdrowa dieta i długi sen zapewnią Wam psychiczne zdrowie. Bo sama w to nie wierzę, choć z pewnością warto spróbować, zdrowy tryb życia na pewno nie zaszkodzi. Wierzę natomiast w siłę naszej samoświadomości, w otwartość na zmiany oraz w psychoterapię i farmakologię. W co jeszcze wierzę? W czułość i miłość bliskich nam osób, które potrafią koić nasze lęki lepiej niż najbogatsza w odżywcze składniki dieta.