"Trzeci pokój"

Miał być dom. I może ogród. W zastępstwie jest obniżona zdolność kredytowa, wywołana szalejącą inflacją. Budowa domu została wstrzymana, do czasu zmiany sytuacji na rynku usług finansowych, której wypatruję jak szansy na lepszy świat...

Nasze M3 jest z reguły gwarne i duszne. Lubimy towarzystwo, ale wiemy też, że każdy z domowników potrzebuje pobyć czasami sam. Człowiek chce dysponować przestrzenią, którą zagospodaruje wyłącznie według swoich preferencji i do której drzwi będzie zamykać w dowolnie wybranym przez siebie momencie.

Na co dzień otacza nas przytłaczający informacyjno - emocjonalny chaos. Głowy mamy obolałe od upchanych w nich maili czekających na odpowiedź i rachunków proszących o spłatę. Pełno tam decyzji do podjęcia i rodzicielskich dylematów. Są tam też myśli prozaiczne, że trzeba jeszcze tej nocy oczyścić bęben pralki z tony odwirowanego tuż przed zmrokiem prania i oswobodzić zlew z zalegąjących w nim naczyń.

Myślę sobie czasem, że w naszym dwupokojowym mieszkaniu, przydałby się ,,trzeci pokój". Bo każdy z nas potrzebuje takiej skrojonej na miarę, mocno indywidualnej przestrzeni. Niezależnie od wieku, czy płci. Nie zapominajmy jednak, że to miejsce, nie musi mieć wcale ścian, może być jedynie metaforyczne. Jeśli w mieszkaniu nie ma możliwości, aby wygospodarować taką własną przestrzeń, naszym "trzecim pokojem" może być spacer po lesie, stałe miejsce na sali treningowej, konkretny tor na basenie, czy też wynajęta powierzchnia do zdalnej pracy. 

Kiedy byłam dzieckiem, dla mojego ojca takim pokojem był jego warsztat zajmujący skrawek kuchni. Dla mojej mamy kąt w sypialni z maszyną do szycia. Moim "trzecim pokojem" w ubiegłym letnim sezonie był balkon, pełen kwiatów, z wygodnym leżakiem. Tam mogłam czytać książki. Tam byłam sama. Odpoczywałam i porządkowałam myśli.

Ostatnio najłatwiej mi odnaleźć ten symboliczny "trzeci pokój" nocą. Bywa, że jest nim kuchnia, gdzie nad notesem planuję listę zadań na kolejny dzień. Czasami znajduję go w salonie, gdzie stoi biurko z komputerem na blacie i białą wordowską kartką, którą zapełniam bez pośpiechu i w kojącej ciszy, kiedy wszyscy domownicy już śpią. 

Wiecie co? Ja lubię jeździć na tę kupioną przed rokiem działkę, mrużyć do słońca oczy i fantazjować, że plan się ziścił, że w miejscu wysokiej, zielonej trawy stoi już mój dom, a w nim mój maleńki gabinet pełen książek, z wygodnym, niebieskim fotelem i lampą. Jednak póki go nie mam, doceniam i dbam o ten mój "trzeci pokój" i każdemu polecam sobie taki znaleźć. Dla siebie, dla zdrowia i dla świętego spokoju.