Trendująca psychomądrość
Internet jest narzędziem do budowania sielskich obrazów, wyreżyserowanych emocji, ale też koloryzowania i spłycania wielu psychologicznych prawd. Na naszych oczach piękne w swych założeniach idee się rozmywają, nudzą lub przeistaczają w zupełnie coś innego, fałszując pierwotny przekaz.
Lifestylowe artykuły, przesiąknięte słowem self-care do granic, powoli tracą moc sprowadzając bardzo ważne pojęcie, jakim jest troska o siebie do „wieczornego spa” w domowej łazience i szklanki wody z cytryną o poranku. Ruch body – positive, który miał za zadanie uczyć nas samoświadomości, budować pewność siebie, promować zdrową relację z własnym ciałem (wzmacniając wiedzę o jego ograniczeniach, ale też i wielkich możliwościach), niczym w krzywym zwierciadle staje się cichym wezwaniem do akceptacji swojej otyłości i do zwiększonej tolerancji własnego lenistwa.
Jeszcze tli się we mnie nadzieja, że modny i często używany zwrot mindfulness, będzie przez odbiorców zapamiętany jako uważność nie tyle na siebie samego i swoje odczucia, ale również, a może nawet przede wszystkim na innych ludzi, na ich emocje i potrzeby, jako czynnik rozwijający w nas empatię, umiejętność zatrzymania siebie w teraźniejszości i jasnego spojrzenia na aktualne realia świata. Oby tak było!
Co dalej? Jakie trendowe hasła szykujesz dla nas wirtualny świecie w kolejnych odsłonach? Pociesza mnie, że choć zmieniają się slogany, a ich znaczenie bywa zniekształcane, o zdrowiu i komforcie psychicznym coraz częściej otwarcie rozmawiamy i piszemy, a przyjęta nomenklatura ma w tym szerszym kontekście marginalne znaczenie.