Nakreślone smutkiem

 "Nie pozbawiono mnie najgłębszych uczuć. Wciąż kocham, nienawidzę, odczuwam wstyd i strach. Najgorsza jest tęsknota. Niczym piąty jeździec apokalipsy. Tęsknię, podsycony nadzieją spełnienia, które nie nadchodzi"


W moich żyłach płynie smutek. Taki, który choć starannie przykryty pewną dozą radosnej spontaniczności oraz wypracowanego optymizmu i tak jest we mnie obecny. I to on właśnie powoduje, że od zawsze z taką zachłannością sięgam po muzykę, filmy i książki, które ten mój wewnętrzny smutek dokarmiają. 

Tego lata przeczytałam książkę, w której smutku jest bardzo wiele, a wartość literacka tej opowieści jest znacząca. "Pomrok" Daniela Rosołka, bo o tej pozycji mowa, to powieść obyczajowa z elementem metafizycznym. Jej mroczne akordy są wyczuwalne od pierwszego do ostatniego akapitu. 

Na tło wydarzeń autor wybrał jeden z najtrudniejszych i najmniej opisanych okresów historii Polski. Czas, o którym łatwiej się milczy niż do niego myślami wraca... I choć emocji w powieści nie brakuje, to są one ukryte głęboko. Autor umiejętnie i celowo przedstawia wydarzenia dość oschle i ,,chłodno", przyjmując formę niemal reportażową, pokazując w ten sposób bezsilność głównego bohatera i brak nadziei na jakąkolwiek zmianę jego losu.

Olgierd Thiel jest przez autora pogrążony w ciemnościach własnych win, bez końca odczuwa te same silne, nieprzyjemne emocje, od których nie może się uwolnić. Prowadzony przez Rzekę Czasu, dociera nie pierwszy raz do miejsc, w których wcale nie chce się znaleźć. Rozdrapuje rany, no nowo przeżywa trudne momenty swojego życia, popełniając te same błędy i ponosząc konsekwencje swoich nieodwracalnych decyzji.

Czytanie tej książki to dla mnie obcowanie ze smutkiem, w jego przepięknej literackiej odsłonie. Znakomicie skonstruowana i przemyślana fabuła zabierze Was w podróż do przestrzeni między życiem, a śmiercią, gdzie umiera nadzieja, a ludzka natura pokazuje swoje prawdziwe oblicze.