Tęsknota za byciem mniej gorszym

Powieści, w których granicę między literaturą a psychologią zacierają się niczym w książce "Gorszy" Elizy Korpalskiej i Tomasza Brewczyńskiego, należą do moich ulubionych.

Piękny dom, a w nim kobieta i mężczyzna, których relacja jest pełna napięcia i niedomówień. Duszna, trudna do zniesienia dla obydwojga atmosfera panująca w dzielonej przez nich życiowej przestrzeni przytłacza i generuje wyniszczające emocje.

Adam jest psychiatrą, który swoją żonę Ewę - wrażliwą artystycznie duszę uwięził w "złotej klatce", próbuje ratować związek w kryzysie. Walczy ze wszystkich sił o szczęście w małżeństwie. Jednak metody, jakie stosuje w celu poprawy relacji z ukochaną są... dyskusyjne. Na jego postępowanie i uczucia, niewątpliwie wpływ mają silne przeżycia z przeszłości i głębokie poczucie nieadekwatności, bycia niewystarczającym, potęgowane nieustannymi próbami dorównania wyidealizowanemu obrazowi siebie. 

„Gorszy” jest zatem pytaniem o normy, o to, co decyduje o naszej wartości w oczach innych i, co równie ważne, w naszych własnych oczach. To tytuł, który w swej prostocie skrywa głęboką, niepokojącą refleksję na temat społecznych mechanizmów wykluczenia. Odniosłam wrażenie, że tak naprawdę oboje bohaterowie są rozdarci między tym, kim chcieliby być, a kim się stali.

Powieść "Gorszy" jest niczym proces terapeutyczny, w którym on i ona są zmuszeni zmierzyć się ze swoimi najgłębszymi lękami i pragnieniami. Ich psychika jest polem bitwy – z jednej strony zmagają się z przeszłością, z drugiej z codziennością, w której ich miejsce jest niepewne. Autorzy znakomicie zaprezentowali mechanizmy obronne, które uruchamiają bohaterowie, ich wewnętrzne lęki, nieświadome pragnienia, które kształtują ich późniejsze wybory.

Ta książka nie tylko mówi o ludziach w kryzysie małżeńskim, ale i o nas – o wszystkich, którzy w jakimś momencie poczuli się inni, niepasujący do wzorców.  Fabuła jest jak historia o nieuchronnej, choć bolesnej, potrzebie przynależności – o dążeniu do bycia dostrzeganym, akceptowanym, kochanym za wszelką cenę.

„Gorszy” jak lustro odbija nasz lęk przed odrzuceniem i nieustanne pragnienie odnalezienia miejsca, które będzie naszym. Ale to lustro nie daje odpowiedzi. Raczej odbija to, co kryjemy głęboko – strach, samotność, naszą tęsknotę za byciem pełnym, zrozumianym, za byciem... po prostu mniej gorszym.